Kto sprawiedliwie oceni decyzję Adama Michnika z Gazrurki, aby wstrzymać się o kilka dni z publikacją rewelacji o podpisie premiera Millera na dokumencie dotyczącym więzień CIA w Polsce? Przecież dzięki tej powściągliwości nie doszło do skandalu i poważnych komplikacji w czasie pobytu Prezydenta Obamy w polskiej gościnie.
Kto zechce zastanowiać się nad motywami kierującymi redaktorem Michnikiem? Kto zauważy w jego decyzji troskę o polską rację stanu? Kto pomyśli, aby podziękować?
Jest bowiem faktem bezspornym, że decyzja o zwłoce w publikacji tych sensacyjnych materiałów została podjęta, albo przez samego Michnika, albo pod jego wpływem. Jestem pewien, że opublikowanie tych rewelacji dopiero w poniedziałek jest dowodem na to, że decyzja o opóźnieniu publikacji musiała mieć miejsce, bo przecież nie do pomyślenia jest, aby takie materiały pojawiły się w redakcji dopiero w niedzielę, czy sobotę. Nie taki jest cykl produkcyjny w gazecie.
Cóż to nam mówi o Michniku? Jego motywach, jego patriotyźmie? Zastanówmy się czemu nie wywołał politycznego huraganu w czasie pobytu Obamy w Polsce? Przecież w interesie Gazety byłoby tego dokonać. Postąpiłaby tak każda inna gazeta. Czym kierował się redaktor Michnik? Może być, że zwykłą troską o Polskę?
Myślę, że tak. Myślę również, że nikt o tym nie napisze, nikt nie zechce dostrzec tej Michnikowej troski o nasz wspólny dom. Nikt go za to nie pochwali. Michnik bowiem służy do czego innego. Michnikiem się straszy, konsoliduje i zwiera szeregi. Michnikiem się seanse nienawiści wypełnia. Michnik służy do objaśniania naszych, polskich niepowodzeń. Jeśliby zabrakło nam Michnika, zachwiałaby się nasza psyche zbiorowa. No, bo bez Michnika, jak tu wytłumaczyć nasze nieszczęścia, nasze niedociągnięcia?
Wciąż potrzebujemy Michnika. Toteż jego gest, krzywdzący Gazrurkę, a tak dla Polski pożyteczny, pozostanie niezauważony, zignorowany. Michnik pozostanie Michnikiem. Gazeta Gazetą. A nasze niedole i ich kłamliwe objaśnienia, żyć będą dalej, krzepnąc i kwitnąc. Jak rakowy wrzód na naszych płucach.
